Artykuł: W przyszłym roku budowa małego domu droższa!
Od 2014 roku w rozporządzeniu Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, planowane są zmiany, które spowodują, że realizacja małego domu standardowego znacznie podrożeje.
Najbardziej istotną dla Inwestora zmianą będzie to, że każdy nowo realizowany dom jednorodzinny, będzie miał wymagane zapotrzebowanie na nieodnawialną energię pierwotną do ogrzewania, wentylacji, chłodzenia i przygotowania ciepłej wody użytkowej, czyli współczynnik EP, nie większy niż 120 kWh/m2 na rok. Obecne graniczne wielkości współczynnika EP dla domów do 100 m2 dochodzą do 170 kWh/m2 na rok. W kolejnych latach EP ma zostać jeszcze bardziej obniżone. Od 2017 roku wymagane będzie ono na poziomie 95 kWh/m2 na rok, natomiast w 2021 zacznie obowiązywać granica EP na poziomie 70 kWh/m2 na rok, co właściwie oznaczać będzie konieczność budowania domów w standardzie pasywnym.
Współczynnik EP, oprócz energii na ogrzewanie, zawiera także wartość energii na ogrzanie ciepłej wody użytkowej, i jest przeliczany na m2 budynku. W przypadku małego domu, gdzie metrów kwadratowych jest niewiele, trzeba będzie się naprawdę natrudzić, aby graniczne Ep zostało osiągnięte. Przykładowo - czterech mieszkańców małego domu zużywa tyle samo wody, co czterech domowników w dużym budynku, a niestety energia przeliczana jest nie na osoby, a na m2. W takiej sytuacji trudno będzie otrzymać rozwiązanie zgodne z nowymi warunkami, które jednocześnie będzie uzasadnione energetycznie i ekonomicznie. Przepisy, które wejdą w życie od nowego roku sprawią, że obecnie zaprojektowane małe domy, nawet przy zastosowaniu wszystkich rozwiązań energooszczędnych, które doskonale sprawdzają się w większych domach, niestety nie spowodują, że uda się dotrzymać wyznaczone przez urzędników EP. Inwestorów postawi to w sytuacji, gdzie aby osiągnąć EP poniżej 120 kWh/m2 , zaistnieje konieczność zastosowania szeregu dodatkowych elementów, jak choćby pogrubienie izolacji wraz z zastosowaniem wentylacji mechanicznej, czy zastosowanie kolektorów do ogrzania ciepłej wody. Takie działania wygenerują koszty realizacji większe o ok 8%, niż obecnie. W momencie, kiedy wejdzie wymóg EP poniżej 70 kWh/m2, koszty budowy takiego małego domu wzrosną o kolejne kilka procent. Zapewne będzie można dostosować mały dom do nowych warunków technicznych, stosując choćby jako źródło ogrzewania kocioł na pelety, spowoduje to jednak konieczność powiększenie kotłowni do minimum 6m2, co przy niewielkim metrażu może być problemem, a ponadto obsługa takiego kotła jest zdecydowanie bardziej uciążliwa.
Nowe przepisy niestety nie sprzyjają również architektom, którym, zamiast możliwości rozwoju, opracowywania nowych rozwiązań i technologii, narzuca się projektowanie według odgórnie określonych schematów. Tym samym pracę architektów sprowadza się do kreślenia projektów według urzędniczych wytycznych i bitwy o każdą kilowatogodzinę zużytej energii, przypadającej na m2 projektowanego domu. Takie podejście zupełnie blokuje innowacyjność i pomysłowość i nie daje szansy na rozwiązania inne, niż ministerialne, choćby były lepsze i bardziej opłacalne.
Jest jeszcze jeden aspekt, na który warto zwrócić uwagę w kontekście urzędniczego dążenia za wszelką cenę do budowy domów o bardzo niskim EP. To kwestia zmian klimatu. Sprawdzają się zapowiedzi, że zanim klimat się ociepli, czeka nas znaczne ochłodzenie. Już od kilku sezonów obserwujemy niestabilność pogody. Lato w naszej strefie jest zimne, bardziej deszczowe, z mniejszą ilością światła słonecznego. Zmuszanie inwestorów poprzez wprowadzenie odgórnych regulacji do budowania domów pasywnych, które przecież istotną część energii czerpią ze źródeł odnawialnych, wydaje się kierunkiem zupełnie nietrafionym. A przecież wystarczyłoby wypracowanie kompromisu i opracowanie bardziej elastycznych wytycznych w takim stopniu, by można je było spełnić bez o wiele większych nakładów finansowych i z pożytkiem dla inwestorów. Dobrym działaniem byłoby na przykład określenie tylko współczynnika EuCo, który mówi o energetycznej efektywności budynku, a zostawienie dowolności projektantom w zakresie tego, jak to zrobić.